Od 30. maja 2015 r. jestem szczęśliwą mężatką. Planowanie ślubu i wesela było dla mnie niesamowitą frajdą. Wiele osób, zainteresowanych obmyślaniem swojego najważniejszego dnia w życiu, pyta mnie o to, jakiego wybraliśmy fotografa, orkiestrę, salę... Pomyślałam, że stworzę cykl postów, które będą pomocne dla tych, którzy chcą razem spędzić życie, mając obrączkę na palcu.
Planowanie wesela, warto zacząć jak najwcześniej. Dlaczego? Wtedy mamy szansę na zapoznanie się z większą ilością ofert oraz nawiązanie współpracy z najbardziej rozchwytywanymi w branży. Zaręczyliśmy się 16. listopada 2013 r. a organizację zaczęliśmy na początku 2014 r. Było to zależne od dostępu sali, którą wybraliśmy.
Nasze wesele, z racji posiadania dużej rodziny ze strony mojej i męża, było dosyć... spore. Liczyło ponad 200 zaproszonych. Wybór sali był dosyć prosty ponieważ zależny był od tego ilu gości mogłoby się w niej zmieścić. Od razu też zadaliśmy sobie pytanie czy nasze wesele ma być przygotowywane przez nas czy mielibyśmy je "na gotowe". Nie zastanawialiśmy się długo i po szybkiej konsultacji z rodzicami, którzy dali nam wolną rękę i byli fundatorami, zdecydowaliśmy się na drugą opcję. Teraz trzeba było znaleźć odpowiedni lokal. W poszukiwaniach pomógł nam Internet. Nasz wybór padł na Dom Biesiadny "Czerniecówka" w Wojciechowie. Powodów było kilka. Zależało nam przede wszystkim na jakości serwowanego jedzenia, ładnym wystroju sali, pojemności, odległości od kościoła oraz ceny. Nasze wesele było jednodniowe, dlatego koszt jednego talerzyka, z wyłączeniem tortu i alkoholu wynosił 180 zł. Gdybyśmy się jednak zdecydowali na poprawiny, za drugi dzień zapłacilibyśmy dodatkowe 90 zł.
Po wpłaceniu zaliczki założyłam sobie "weselny zeszyt", w którym zapisywałam wszystkie nurtujące mnie pytania, numery telefonów, oferty, inspiracje itp. To jest bardzo dobra i przydatna rzecz, ponieważ wszystko dotyczące waszego najważniejszego dnia w życiu znajduje się w jednym miejscu. Podobne zeszyty miały moje siostry, gdy wychodziły za mąż.
Warto też wspomnieć, że jeśli bierzecie ślub w atrakcyjnych miesiącach (czerwiec-wrzesień) to warto zarezerwować sobie datę i godzinę już sporo wcześniej. Najbardziej rozchwytywaną godziną jest 15.00 bo jest to najbardziej optymalna pora. Ani za późno ani za wcześnie. Oczywiście w ustaleniu godziny ślubu trzeba wziąć pod uwagę miesiąc i porę roku. W październiku, np. o godzinie 17.00 jest już ciemno, a w czerwcu słońce jest jeszcze wysoko na niebie.
Jeśli bierzecie ślub cywilny, to najwcześniej "zaklepać" termin możecie dopiero 6 miesięcy przed uroczystością. My braliśmy ślub konkordatowy, ale termin razem z godziną zajęliśmy w styczniu 2014 r., tego samego dnia kiedy zarezerwowaliśmy salę.
Kolejną najpilniejszą sprawą było znalezienie fotografa i orkiestry. To również bardzo ważne bo dzięki dobrej orkiestrze "wesele chodzi" a dzięki fotografowi mamy piękną pamiątkę. My jesteśmy bardzo zadowoleni zarówno z orkiestry, jak i fotografa. Spisali się na 6+. Dlatego, jeśli jesteście z okolic Lublina to z czystym sumieniem mogę wam polecić Adama Szachsztnajdera (FB, strona internetowa), który wyczarował m.in. zdjęcia zamieszczone w tym poście, oraz zespół muzyczny Liberta Band, która bawiła naszych gości do 6.30 rano. Bawiłaby dłużej ale goście już poszli ;)
Jeżeli planujecie ślub i wesele, tak jak my, z dużym wyprzedzeniem, to po załatwieniu umów z lokalem, fotografem, dj/orkiestrą i ewentualnym kamerzystą to długo, długo nic już nie musicie robić.
Kolejną rzeczą, którą będziecie ustalać to jaką wódkę będą pili wasi goście (+ inny alkohol). My mieliśmy Wyborową. Liczba butelek zawsze jest sporna. Założyliśmy, że liczymy 0,7 l na parę pijącą (czyli tak mniej więcej od 16. roku życia, bo wiem, że w tym wieku zainteresowanie takimi rzeczami przez tak młodych ludzi jest dosyć spore ;)). Butelki mieliśmy o pojemności 0,5 l.
Następną sprawą jest kwestia zaproszeń. Ceny wahają się od 1,20 do nawet 10 zł za sztukę. Nasze zaproszenia były dosyć oryginalne i ogromny wkład w ich realizację miała siostra mojego męża, która wyczarowała piękne zaproszenia, winietki, menu, listy i numerki na stoły a także grafikę, którą później umieściłam na księdze gości.
Na końcu moich przygotowań był wybór sukni. Około pół roku przed ślubem wybrałam się z moimi przyjaciółkami na rajd po salonach z sukniami ślubnymi. Buszowanie zajęło nam pół dnia. Ale zakończyło się sukcesem bo w ostatnim odwiedzonym przeze mnie salonie (nie muszę wspominać, że już mi się nie chciało tam wchodzić?) znalazłam tę jedyną. A dokładnie "taką, tylko całkiem inną". W wybranym modelu urzekł mnie fason i wykorzystanie cekinów. Reszta była moim własnym wyobrażeniem. Suknię uszyła mi moja jeszcze przyszła teściowa. Wbrew pozorom to doświadczenie nie odbiło się źle na naszej psychice. Świetnie się dogadujemy, kocham moją teściową, bo nie dość, że jest równą babką to jest mamą mojego wspaniałego męża :)
Pół roku przed ślubem rezerwowałam też wizażystkę i fryzjera. Makijaż wykonała mi niezawodna Aneta Krzyżanek. Co do nakrycia głowy - nie miałam welonu, czym pewnie o mało nie spowodowałam zawału u niektórych ciotek. Prostuję: nie chciałam welonu, nie podoba mi się firanka na głowie, nie pasował ani do mnie ani do mojej kiecki. Zamówiłam sobie toczek w jednym z salonów ślubnych w Warszawie. Międzyczasie chodziliśmy z mężem na nauki przedmałżeńskie. Odbyliśmy 10 spotkań, ale wiem, że takie nauki można odbyć nawet w dwa weekendy. Trzy miesiące przed ślubem odebraliśmy zaświadczenia o naszym stanie cywilnym z Urzędu Cywilnego. Z tego co wiem to 1 marca 2015 r, zmieniło się prawo i takie zaświadczenie można odebrać już pół roku przed ślubem.
W końcu doszłam do podsumowania. Mam nadzieję, że pomogłam wam rozwiązaniu jakiś dylematów ślubno-weselnych. W następnym poście powiem wam więcej o swoim bukiecie oraz wrzucę inspiracje :) Wszystkie posty z tego cyklu znajdziecie w zakładce Projekt Ślub.
Trzymajcie się ciepło, Paulina
Warto też wspomnieć, że jeśli bierzecie ślub w atrakcyjnych miesiącach (czerwiec-wrzesień) to warto zarezerwować sobie datę i godzinę już sporo wcześniej. Najbardziej rozchwytywaną godziną jest 15.00 bo jest to najbardziej optymalna pora. Ani za późno ani za wcześnie. Oczywiście w ustaleniu godziny ślubu trzeba wziąć pod uwagę miesiąc i porę roku. W październiku, np. o godzinie 17.00 jest już ciemno, a w czerwcu słońce jest jeszcze wysoko na niebie.
Jeśli bierzecie ślub cywilny, to najwcześniej "zaklepać" termin możecie dopiero 6 miesięcy przed uroczystością. My braliśmy ślub konkordatowy, ale termin razem z godziną zajęliśmy w styczniu 2014 r., tego samego dnia kiedy zarezerwowaliśmy salę.
Kolejną najpilniejszą sprawą było znalezienie fotografa i orkiestry. To również bardzo ważne bo dzięki dobrej orkiestrze "wesele chodzi" a dzięki fotografowi mamy piękną pamiątkę. My jesteśmy bardzo zadowoleni zarówno z orkiestry, jak i fotografa. Spisali się na 6+. Dlatego, jeśli jesteście z okolic Lublina to z czystym sumieniem mogę wam polecić Adama Szachsztnajdera (FB, strona internetowa), który wyczarował m.in. zdjęcia zamieszczone w tym poście, oraz zespół muzyczny Liberta Band, która bawiła naszych gości do 6.30 rano. Bawiłaby dłużej ale goście już poszli ;)
Jeżeli planujecie ślub i wesele, tak jak my, z dużym wyprzedzeniem, to po załatwieniu umów z lokalem, fotografem, dj/orkiestrą i ewentualnym kamerzystą to długo, długo nic już nie musicie robić.
Kolejną rzeczą, którą będziecie ustalać to jaką wódkę będą pili wasi goście (+ inny alkohol). My mieliśmy Wyborową. Liczba butelek zawsze jest sporna. Założyliśmy, że liczymy 0,7 l na parę pijącą (czyli tak mniej więcej od 16. roku życia, bo wiem, że w tym wieku zainteresowanie takimi rzeczami przez tak młodych ludzi jest dosyć spore ;)). Butelki mieliśmy o pojemności 0,5 l.
Następną sprawą jest kwestia zaproszeń. Ceny wahają się od 1,20 do nawet 10 zł za sztukę. Nasze zaproszenia były dosyć oryginalne i ogromny wkład w ich realizację miała siostra mojego męża, która wyczarowała piękne zaproszenia, winietki, menu, listy i numerki na stoły a także grafikę, którą później umieściłam na księdze gości.
Na końcu moich przygotowań był wybór sukni. Około pół roku przed ślubem wybrałam się z moimi przyjaciółkami na rajd po salonach z sukniami ślubnymi. Buszowanie zajęło nam pół dnia. Ale zakończyło się sukcesem bo w ostatnim odwiedzonym przeze mnie salonie (nie muszę wspominać, że już mi się nie chciało tam wchodzić?) znalazłam tę jedyną. A dokładnie "taką, tylko całkiem inną". W wybranym modelu urzekł mnie fason i wykorzystanie cekinów. Reszta była moim własnym wyobrażeniem. Suknię uszyła mi moja jeszcze przyszła teściowa. Wbrew pozorom to doświadczenie nie odbiło się źle na naszej psychice. Świetnie się dogadujemy, kocham moją teściową, bo nie dość, że jest równą babką to jest mamą mojego wspaniałego męża :)
Pół roku przed ślubem rezerwowałam też wizażystkę i fryzjera. Makijaż wykonała mi niezawodna Aneta Krzyżanek. Co do nakrycia głowy - nie miałam welonu, czym pewnie o mało nie spowodowałam zawału u niektórych ciotek. Prostuję: nie chciałam welonu, nie podoba mi się firanka na głowie, nie pasował ani do mnie ani do mojej kiecki. Zamówiłam sobie toczek w jednym z salonów ślubnych w Warszawie. Międzyczasie chodziliśmy z mężem na nauki przedmałżeńskie. Odbyliśmy 10 spotkań, ale wiem, że takie nauki można odbyć nawet w dwa weekendy. Trzy miesiące przed ślubem odebraliśmy zaświadczenia o naszym stanie cywilnym z Urzędu Cywilnego. Z tego co wiem to 1 marca 2015 r, zmieniło się prawo i takie zaświadczenie można odebrać już pół roku przed ślubem.
W końcu doszłam do podsumowania. Mam nadzieję, że pomogłam wam rozwiązaniu jakiś dylematów ślubno-weselnych. W następnym poście powiem wam więcej o swoim bukiecie oraz wrzucę inspiracje :) Wszystkie posty z tego cyklu znajdziecie w zakładce Projekt Ślub.
Trzymajcie się ciepło, Paulina






Brak komentarzy:
Prześlij komentarz