sobota, 21 listopada 2015

Moje nowości nie tylko kosmetyczne

Cześć :)

Jest już po mega promocji -49% w Rossmann i moich urodzinach, więc mogę się już pochwalić co kupiłam i dostałam. Na pierwszy rzut idą kosmetyki, które złowiłam na promocji.

Do Rossmanna wybrałam się głównie po pomadki. Kocham się w odcieniach fioletu, więc produktów w tym kolorze nie mogło zabraknąć także w moim koszyku :) Są to: nr 008 Spicy Astor Heidi Color Last VIP, nr 30 Rimmel Lasting Finish by Kate, nr 380 Dark Night Waterl-oops! Rimmel Moisture Renew. Skusiłam się jeszcze na dwie w odcieniach różu - nr 204 Fushia Passion Astor Soft Sensation i nr 175 Pink Punch Maybelline Color Sensational oraz rzadko spotykaną u mnie czerwień nr 486 Eveline.




Ale skorzystałam także z promocji na oczy i twarz i do mojej kosmetyczki wpadła baza pod cienie Wibo, dwa korektory tej firmy oraz rozświetlacz i bronzer z różem Lirene.


16 listopada były moje 23. urodziny z tej okazji, oprócz mnóstwa życzeń (za które jeszcze raz bardzo dziękuję!), dostałam:

Od męża kocoszalik Stradivarius i książkę Tajniki makijażu Ewy Grzelakowskiej-Kostoglu znanej publicznie jak Red Lipstick Monster. Od rodziców srebrne kolczyki z zawieszką, od przyjaciół naszyjnik YES, od najstarszej siostry słodką piżamę w ciastkowe ludziki a od drugiej siostry zestaw Fa i czekoladki. Zrobiłam też prezent sama sobie i kupiłam trzecią część Wilkozaków. 






Do domu natomiast nabyłam w Pepco białą ramkę na zdjęcia, dwa świeczniki, wazon i kapcie-świnki. W Rossmannie była promocja na świece, więc uzupełniłam braki :)




Przepraszam za jakość zdjęć. Robiłam je telefonem, więc nie wszystkie są w miarę wyraźne ;)

Pozdrawiam :)

sobota, 14 listopada 2015

Projekt Ślub: O jak organizacja, czyli od czego zacząć planowanie ślubu i wesela

Od 30. maja 2015 r. jestem szczęśliwą mężatką. Planowanie ślubu i wesela było dla mnie niesamowitą frajdą. Wiele osób, zainteresowanych obmyślaniem swojego najważniejszego dnia w życiu, pyta mnie o to, jakiego wybraliśmy fotografa, orkiestrę, salę... Pomyślałam, że stworzę cykl postów, które będą pomocne dla tych, którzy chcą razem spędzić życie, mając obrączkę na palcu.


Planowanie wesela, warto zacząć jak najwcześniej. Dlaczego? Wtedy mamy szansę na zapoznanie się z większą ilością ofert oraz nawiązanie współpracy z najbardziej rozchwytywanymi w branży. Zaręczyliśmy się 16. listopada 2013 r. a organizację zaczęliśmy na początku 2014 r. Było to zależne od dostępu sali, którą wybraliśmy. 

Nasze wesele, z racji posiadania dużej rodziny ze strony mojej i męża, było dosyć... spore. Liczyło ponad 200 zaproszonych. Wybór sali był dosyć prosty ponieważ zależny był od tego ilu gości mogłoby się w niej zmieścić. Od razu też zadaliśmy sobie pytanie czy nasze wesele ma być przygotowywane przez nas czy mielibyśmy je "na gotowe". Nie zastanawialiśmy się długo i po szybkiej konsultacji z rodzicami, którzy dali nam wolną rękę i byli fundatorami, zdecydowaliśmy się na drugą opcję. Teraz trzeba było znaleźć odpowiedni lokal. W poszukiwaniach pomógł nam Internet. Nasz wybór padł na Dom Biesiadny "Czerniecówka" w Wojciechowie. Powodów było kilka. Zależało nam przede wszystkim na jakości serwowanego jedzenia, ładnym wystroju sali, pojemności, odległości od kościoła oraz ceny. Nasze wesele było jednodniowe, dlatego koszt jednego talerzyka, z wyłączeniem tortu i alkoholu wynosił 180 zł. Gdybyśmy się jednak zdecydowali na poprawiny, za drugi dzień zapłacilibyśmy dodatkowe 90 zł. 

Po wpłaceniu zaliczki założyłam sobie "weselny zeszyt", w którym zapisywałam wszystkie nurtujące mnie pytania, numery telefonów, oferty, inspiracje itp. To jest bardzo dobra i przydatna rzecz, ponieważ wszystko dotyczące waszego najważniejszego dnia w życiu znajduje się w jednym miejscu. Podobne zeszyty miały moje siostry, gdy wychodziły za mąż.


Warto też wspomnieć, że jeśli bierzecie ślub w atrakcyjnych miesiącach (czerwiec-wrzesień) to warto zarezerwować sobie datę i godzinę już sporo wcześniej. Najbardziej rozchwytywaną godziną jest 15.00 bo jest to najbardziej optymalna pora. Ani za późno ani za wcześnie. Oczywiście w ustaleniu godziny ślubu trzeba wziąć pod uwagę miesiąc i porę roku. W październiku, np. o godzinie 17.00 jest już ciemno, a w czerwcu słońce jest jeszcze wysoko na niebie.

Jeśli bierzecie ślub cywilny, to najwcześniej "zaklepać" termin możecie dopiero 6 miesięcy przed uroczystością. My braliśmy ślub konkordatowy, ale termin razem z godziną zajęliśmy w styczniu 2014 r., tego samego dnia kiedy zarezerwowaliśmy salę.

Kolejną najpilniejszą sprawą było znalezienie fotografa i orkiestry. To również bardzo ważne bo dzięki dobrej orkiestrze "wesele chodzi" a dzięki fotografowi mamy piękną pamiątkę. My jesteśmy bardzo zadowoleni zarówno z orkiestry, jak i fotografa. Spisali się na 6+. Dlatego, jeśli jesteście z okolic Lublina to z czystym sumieniem mogę wam polecić Adama Szachsztnajdera (FB, strona internetowa), który wyczarował m.in. zdjęcia zamieszczone w tym poście, oraz zespół muzyczny Liberta Band, która bawiła naszych gości do 6.30 rano. Bawiłaby dłużej ale goście już poszli ;)

Jeżeli planujecie ślub i wesele, tak jak my, z dużym wyprzedzeniem, to po załatwieniu umów z lokalem, fotografem, dj/orkiestrą i ewentualnym kamerzystą to długo, długo nic już nie musicie robić.

Kolejną rzeczą, którą będziecie ustalać to jaką wódkę będą pili wasi goście (+ inny alkohol). My mieliśmy Wyborową. Liczba butelek zawsze jest sporna. Założyliśmy, że liczymy 0,7 l na parę pijącą (czyli tak mniej więcej od 16. roku życia, bo wiem, że w tym wieku zainteresowanie takimi rzeczami przez tak młodych ludzi jest dosyć spore ;)). Butelki mieliśmy o pojemności 0,5 l.

Następną sprawą jest kwestia zaproszeń. Ceny wahają się od 1,20 do nawet 10 zł za sztukę. Nasze zaproszenia były dosyć oryginalne i ogromny wkład w ich realizację miała siostra mojego męża, która wyczarowała piękne zaproszenia, winietki, menu, listy i numerki na stoły a także grafikę, którą później umieściłam na księdze gości.




Na końcu moich przygotowań był wybór sukni. Około pół roku przed ślubem wybrałam się z moimi przyjaciółkami na rajd po salonach z sukniami ślubnymi. Buszowanie zajęło nam pół dnia. Ale zakończyło się sukcesem bo w ostatnim odwiedzonym przeze mnie salonie (nie muszę wspominać, że już mi się nie chciało tam wchodzić?) znalazłam tę jedyną. A dokładnie "taką, tylko całkiem inną". W wybranym modelu urzekł mnie fason i wykorzystanie cekinów. Reszta była moim własnym wyobrażeniem. Suknię uszyła mi moja jeszcze przyszła teściowa. Wbrew pozorom to doświadczenie nie odbiło się źle na naszej psychice. Świetnie się dogadujemy, kocham moją teściową, bo nie dość, że jest równą babką to jest mamą mojego wspaniałego męża :)

Pół roku przed ślubem rezerwowałam też wizażystkę i fryzjera. Makijaż wykonała mi niezawodna Aneta Krzyżanek. Co do nakrycia głowy - nie miałam welonu, czym pewnie o mało nie spowodowałam zawału u niektórych ciotek. Prostuję: nie chciałam welonu, nie podoba mi się firanka na głowie, nie pasował ani do mnie ani do mojej kiecki. Zamówiłam sobie toczek w jednym z salonów ślubnych w Warszawie. Międzyczasie chodziliśmy z mężem na nauki przedmałżeńskie. Odbyliśmy 10 spotkań, ale wiem, że takie nauki można odbyć nawet w dwa weekendy. Trzy miesiące przed ślubem odebraliśmy zaświadczenia o naszym stanie cywilnym z Urzędu Cywilnego. Z tego co wiem to 1 marca 2015 r, zmieniło się prawo i takie zaświadczenie można odebrać już pół roku przed ślubem.


W końcu doszłam do podsumowania. Mam nadzieję, że pomogłam wam rozwiązaniu jakiś dylematów ślubno-weselnych. W następnym poście powiem wam więcej o swoim bukiecie oraz wrzucę inspiracje :) Wszystkie posty z tego cyklu znajdziecie w zakładce Projekt Ślub.

Trzymajcie się ciepło, Paulina

czwartek, 12 listopada 2015

Warsztaty u "Stokrotek"

Cześć :)

Dziś, razem z moją mamą, uczestniczyłam w spotkaniu koła Kobiet Aktywnych "Stokrotki". Spotkanie dotyczyło przygotowania bardzo praktycznej ozdoby jaką jest lampion. Taką dekorację można wykonać naprawdę ze wszystkiego. Podstawą do jej stworzenia może być szklanka, wazon, dzbanek, kielich czy nawet zwykły słoik. Całość wyklejamy papierem ryżowym ale myślę, że rozwarstwiona chusteczka higieniczna też zda egzamin. Innym wariantem mogą być nawet zwykłe farby plakatowe. Dodatkowo na lampionie możemy umieścić wybraną grafikę wyrwaną lub wyciętą z papierowej serwetki, papieru ryżowego czy innego materiału, stosowanego w technice decoupage :) Jako że Boże Narodzenie za pasem, dziś wykorzystałyśmy grafikę związaną ze świętami.

Taki lampion do doskonały pomysł na prezent handmade. Z resztą mam już kilka pomysłów w głowie i niedługo się nimi z wami podzielę :) A teraz czas na zdjęcia :)


Przykładowa praca, na której się wzorowałyśmy.

Mój projekt. Tak prezentuje się z jednej...

... a tak z drugiej strony :)

Tak prezentują się wszystkie prace.

Lampionik po lewej od mojego (tego zapalonego) zrobiła moja mama.
I jak? Podoba się wam? :)

Paulina

sobota, 7 listopada 2015

Jacek Komuda - Ostatni Honorowy

 Cześć :) Od wczoraj na Targach Lublin trwa Falkon. Jednym z autorów, których można tam spotkać jest Jacek Komuda. W związku z tym chciałabym się z wami podzielić moją opinią na temat jego najnowszej powieści Ostatni Honorowy. Wierzę, że was zainteresuje i chętnie po nią sięgniecie, bo warto!

Tytuł: Ostatni Honorowy
Autor: Jacek Komuda
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Liczba stron: 367
Miejsce i rok wydania: Lublin 2015

Mam chyba słabość do książek Komudy. Albo za szybko je czytam albo za szybko się kończą. Jedno jest pewne: autor znany głównie z fantastyki umieszczonej w realiach Rzeczpospolitej szlacheckiej, tym razem zrobił mały "skok w bok" i akcję swojej najnowszej powieści usytuował w przełomach lat 30. i 40. oraz 80. i 90. XX wieku. Komuda odniósł się w niej do swojej pasji - walki na szable.

Głównym bohaterem książki jest Jakub Błażyk, młody szermierz, zawodnik warszawskiej Legii. Stronniczy werdykt na korzyść braci Rosjan sprawia, że chłopak postanawia odejść z klubu. Wtedy na jego drodze pojawia się pewien Francuz z propozycją zarobku wielkich pieniędzy w pojedynkach na ostrą broń białą. Walki, w których uczestniczyłby Kuba, aranżowane są dla bogatych obcokrajowców. Podczas sparingów przeciwnicy nie stosują się do żadnych sportowych reguł. Wygranym jest ten, który przeżyje lub nie odniesie znacznych obrażeń. Ciekawą postacią w tej powieści jest również Mistrz Tarło, od którego bohater uczy się fechtunku. 

Co więcej akcja powieści rozgrywa się w dwóch przestrzeniach czasowych - teraźniejszej (lata 80. i 90.), gdzie głównym bohaterem jest Jakub oraz retrospektywnej, rozgrywającej się wokół Samuela Przeździeckiego, rotmistrza Pierwszego Pułku Szwoleżerów (lata 30. i 40.). 

Czy Błażyk się zdecyduje? Czy wyjdzie z tego cało? Kim lub czym jest Szamszir? I co wspólnego ma Tarło z Przeździeckim? Kto jest tytułowym ostatnim honorowym? Tego dowiecie się dzięki zapierającym dech w piersiach opisach walk, w których autor jest niezrównany. Ta powieść was wciągnie i nie puści nawet wtedy gdy się skończy. 

Polecam!

Paulina,

wtorek, 3 listopada 2015

Warsztaty z Astrą

W ubiegły poniedziałek (26 października), miałam przyjemność uczestniczyć w szkoleniu organizowanym przez lokalną Księgarnię Topa-z i firmę Astra S.A. 2-godzinny kurs przeznaczony był głównie dla nauczycieli przedszkoli i klas 1-3 ale nie zabrakło też studentów oraz osób pracujących z dziećmi np. w bibliotekach.
Źródło: Google
Firmę Astra zna każdy kto chodził do szkoły albo przynajmniej brał udział w zajęciach plastycznych, nie wspominając o kompletowaniu wyprawki dla swojej pociechy. Astra to polskie przedsiębiorstwo działające na rynku nieprzerwanie od 1927 roku. Firma jest wam znana jest przede wszystkim z takich produktów jak farby, kleje, plastelina, modelina itp. Ale z pewnością nie wiecie, że jednym z pierwszych jej wyrobów były tusze a potem pióra i długopisy Zenith! To właśnie od nich Astra zaczynała swoją "karierę" ;) Dziś może pochwalić się szerokim asortymentem, skierowanym nie tylko do dzieci. Wyjątkowością produktów Astry jest to, że sporządzone są z wysokiej jakości składników pochodzenia naturalnego. Co więcej cała produkcja wraz z laboratorium umiejscowiona jest w Przemyślu. Firma posiada nie tylko liczne atesty ale również Europejski Znak Bezpieczeństwa - CE. To sprawia, że jej produkty są bezpieczne nawet dla najmłodszych użytkowników. Dodatkowym atutem jest przyzwoita cena, na którą stać każdego. Astra co prawda nie ma sklepu firmowego ani internetowego ale spotkać ją możemy w każdej księgarni z asortymentem przeznaczonym do rozwijania pasji i twórczości. Także w bełżyckiej Księgarni Topa-z KLIK :)

Źródło: Fanpage księgarni
Dość o marce, teraz kilka słów o wydarzeniu. Szkolenie było bardzo ciekawym doświadczeniem. Dowiedziałam się wielu rzeczy, które z pewnością wykorzystam w pracy z moimi siostrzeńcami oraz dziećmi, z którymi przyjdzie mi kiedyś obcować, np. jak w interesujący sposób zrobić świecznik ze słoika i farb fluorescencyjnych, płaskorzeźbę z masy papierowej, namalować obraz... plasteliną, ulepić biżuterię z modeliny i wiele innych. I jak się okazuje praca z produktami Astry to świetna zabawa nie tylko dla dzieci. Prowadząca szkolenie, pani Martyna Boniewska w interesujący sposób wprowadziła nas w asortyment marki, pokazała nietypowe ich zastosowanie (wymienione powyżej). Co więcej sama mogłam wypróbować niektóre produkty :)

Żródło: Fanpage księgarni
Źródło: Fanpage księgarni
Moja twórczość własna 
Na koniec spotkania, każdy z uczestników otrzymał mały upominek w postaci produktów Astry. Dostałam farby plakatowe, modelinę, plastelinę z brokatem, plastelinę zwykłą, klej oraz próbkę ich nowości - kredki Astrino, będące konkurencją dla słynnych kredek Bambino. Muszę wam powiedzieć, że szybko zakupiłam pełne opakowanie 24 kolorów, bo Astrino są świetne! Cudowne i żywe kolory, którymi super się cieniuje. Efekt zobaczcie na zdjęciu :) Jak dla mnie świetne uzupełnienie Bambino :) (o kolorowankach powiem innym razem).



Podsumowując, bardzo się cieszę, że mogłam wziąć udział w takim spotkaniu. Bardzo miłe doświadczenie oraz dużo nabytej wiedzy. Bardzo dziękuję organizatorom za stworzenie możliwości zapoznania się zarówno z produktami jak i sposobami ich wykorzystania.

Paulina